Ten wywiad powstał zupełnie przypadkowo. Byłam raz na spotkaniu u mojego poprzedniego klienta i wracając natknęłam się na wielką złotą ścianę ozdobioną czarną koronką w jednym z pobliskich biurowców. Już nawet nie pracuje w tej dzielnicy i rzadko tam bywam, ale na całe szczęście tego dnia wpadłam na NeSpoon – młodą, rozpoznawalną za granicą, niezwykle twórczą i kreatywną Polkę, która zgodziła się ze mną porozmawiać. Z tej niezwykłej, luźnej rozmowy powstał wywiad, który dzisiaj Wam przedstawię.
K: Opowiedz mi o swojej sztuce. Co tworzysz?
NS: Nie zajmuję się jedną gałęzią sztuki. Nie ograniczam się do szablonu, albo do muralu albo do płócien. Skaczę od formy do formy, od materiału do materiału. Często robię instalacje, ceramikę, którą niezwykle lubię. A gdy mam ochotę to idę na ulicę i maluję!
K: Właśnie, Twoją domeną chyba jest „Street Art”? Chyba lubisz wgłębiać się w miejską przestrzeń?
NS: Malowałam „od zawsze”, ale 6 lat temu wyszłam z tym na ulicę. Mam teraz sporo zaproszeń, ale wciąż uwielbiam zrobić coś w mieście nielegalnie. Pracuję teraz dwutorowo. Jeśli zostanę zaproszona przez jakąś instytucję i mam na przykład mural do namalowania, musi to być zrobione legalnie. Potrzebuję ścianę, farby, rusztowanie albo podnośnik, kilka dni czasu. Z reguły jednak zapraszający liczą się z tym, że oprócz tego, że robię coś oficjalnego, wyskoczę w miasto i gdzieś na ulicy „zostawię po sobie ślad”. Podobnie tutaj, w Hongkongu, zostałam zaproszona by otworzyć piątą edycję QRE (Queen’s Road East Festival – FUNtastic Festival), ale już mam pomysł, co zrobię poza oficjalnymi działaniami.
K: Masz już miejsce wypatrzone?
NS: Jest dużo potencjalnych miejsc. Sporo tu na przykład nietkniętych skrzynek elektrycznych, które bardzo mnie pociągają. Mają taką fajną, „higieniczną” wielkość, żeby tak po prostu podejść, coś szybko zrobić i zniknąć.;)
K: Twoje pracę to głównie mkoronki?
Tak, interesują mnie różne wzory. Nie dziergam ich sama, za to w pewnym sensie daję im „nowe życie”. Wyjazdy bardzo w tym pomagają. Wiesz, chodzę po bazarach, wyszukuje nowe, lokalne wzory.
K: Z perspektywy artystki, jak widzisz Hongkong?
NS: Hiper aktywne miasto. Tłok wszędzie…na ulicach jest tłok, w metrze jest tłok, w sklepach jest tłok. Kolejki nawet do „Chanel”. Wszyscy gdzieś biegną.
Dodatkowo, architektura też jest niesamowita. To jest dla mnie coś wyjątkowego. Odległość między budynkami mnie zaskakuje. W Polsce musi być chyba 25 metrów przerwy a i tak wydaje nam się wtedy, że to zbyt blisko i patrzymy sąsiadom w okno, a tutaj masz dwa czy trzy metry i tyle. W centrum nowe wieżowce stawiane są ponad starymi budynkami na słupach.
K: Z tego, co zobaczyłaś do tej pory, jakie jest twoje wrażenie nt. sztuki miejskiej w Hongkongu?
NS: Jest tu sporo sztuki w przestrzeni miejskiej. Przed większymi bankami, biurowcami widziałam ciekawe rzeźby i obiekty. Prace są bardzo dobrze wykonane, z wysokiej jakości materiałów. Wszystko jest dość mocno przemyślane, mało tu miejsca na przypadek. Street art też znalazłam, głównie wokół Hollywood Rd, ale nie jest go wyjątkowo dużo, jak w Berlinie, Londynie. Poza tym, na mieście jedynie wlepki. Jest też trochę graffiti, ale bardzo pochowane, głównie tagi.
K: Ja mam trochę wrażenie, mieszkając tutaj już długi czas, że nie do końca jest to miejsce na spontaniczność. Tak jak powiedziałaś sztuka jest „mocno przemyślana” i ustrukturyzowane. Rynek sztuki jest mocno zinstytucjonalizowany. Kupujący liczą na certyfikaty i licencje, swojego rodzaju „gwarancję jakości”; sprzedający na słone prowizje.
NS: …czyli rynek jest zachowawczy. Prawdopodobnie dostosowuje się do bogatej klienteli, dla której liczą się znane nazwiska. Wiesz, w pierwszej galerii do jakiej weszłam, zobaczyłam na ścianie Picassa i Miró. Fajnie.
K: Nad czym teraz pracujesz?
NS: Mam natłok pomysłów w głowie. Generalnie dążę do tego, żeby robić wielkie instalacje świetlne w przestrzeni publicznej. Niestety, to bardzo kosztowne projekty i na razie ciężko znaleźć sponsora.
K: Może jakiś bank w Hongkongu byłby w stanie to sfinansować?
NS: Ja wierzę, że taka instalacja prędzej czy później powstanie. Jeśli chodzi o projekty, nad którymi pracuję w tej chwili, to właśnie tydzień temu miałam wystawę we Wrocławiu. Pokazałam tam „Blizny”. To jest projekt, która dotyczy symbolicznego gojenia ran powojennych.
K: Bardzo dziękuję Ci za ciekawą rozmowę i do tego możliwość przebywania tutaj na dachu Hopewell Centre. Super doświadczenie! Trzymam mocno kciuki by te projekty, które masz w głowie powstały w najbliższym czasie, bo jestem pewna, że na pewno będą robić niesamowite wrażenie, podobnie jak ta instalacja tutaj.
Z twórczością NeSpoon możecie zapoznać się na stronie internetowej bądź facebookowym fan page’u.