Święta już są tuż za rogiem. Wielkimi krokami zbliża się największa uroczystość w Hongkongu – Chiński Nowy Rok. Już drugi raz będę tutaj uczestniczyć w obchodach i naprawdę nie mogę się doczekać biegu wydarzeń. Wiem już doskonale co każdy prawdziwy Chińczyk z Hongkongu powinien w tych dniach wypełnić i wiem też, że większość z nich i tak będzie siedzieć w domu i oglądać telewizję z rodziną. Trochę podobnie jak Polacy w Święta…;)
Są jednak tradycje, których nie ominie żaden Chińczyk i chciałabym od nich zacząć. Przede wszystkim – czerwone koperty. O co w tym chodzi? Już mówię. Chiński Nowy Rok musi być zawsze rozpoczęty dobrze w pełnej pomyślności i dobrobycie. Chińczycy sprzątają swoje domy, pozbywają się starych, nieużytecznych rzeczy i szykują się do tego by kupić nowe. Wypadałoby zatem, by kieszenie, zwłaszcza młodych ludzi były pełne na tę okoliczność. Pieniądze to szczęście, prosperita i gwarancja powodzenia w życiu. Dla każdej młodej osoby, która jeszcze nie weszła w związek małżeński, to odwiedzanie rodziny i znajomych i kolekcjonowanie czerwonych kopert, w których znajdują się pieniądze. Zazwyczaj rodzice, bliskie ciocie i wujkowie potrafią dać znaczne sumy. Często też pracodawcy nie skąpią na tę okoliczność. Dostaje się koperty również od dalszych cioć, sąsiadów, czasem nawet nieznajomych. Sama widziałam jak w metrze jakaś pani miała przygotowane koperty do rozdawania dzieciom, które były fajnie ubrane w tradycyjne chińskie stroje. Nawet ja, zupełnie nie posiadająca tutaj rodziny, zostałam przez rodziny przyjaciół dość hojnie obdarowana w zeszłym roku. Było to dla mnie Europejski krępujące przyjmować pieniądze od właściwie mi nieznajomych, ale tutaj taka jest tradycja i prędzej odmowa byłaby widziana jako coś niestosownego.
Zazwyczaj otrzymuje się je podczas uroczystej kolacji z rodziną w Wigilię Nowego Roku bądź pierwszego i drugiego dnia Nowego Roku. Kolacja to okazja do spotkania się z najbliższymi zjedzenia tradycyjnych chińskich przysmaków. W zeszłym roku byłam na takiej kolacji u hongkongskiej rodziny i był gorący kociołek (hot-pot) z dużą ilością różnego rodzaju mięsa, krewetkami i małą ilością warzyw. Ciekawe co będę jadła w tym roku w związku z tym, że przeszłam na wegetarianizm? Zobaczymy… Odmawianie jedzenia nie jest raczej w dobrym tonie w kulturze chińskiej.
Po kolacji wigilijnej część osób udaje się do świątyni by modlić się prosić o pomyślność. Najlepiej być pod ołtarzem dokładnie o północy. Najsłynniejsze miejsce, gdzie odbywają się takie uroczyste obchodzy to świątynia Wong Tai Sin. Już od godziny siódmej wieczorem ustawiają się tam kolejki, tłumy wręcz by składać dziękczynienie przed ołtarzem. Wszystko w niesamowicie intensywnych oparach kadzideł i dziwięku gongów. Reporterzy z całego Hongkongu oraz Chin nastawiają się na to by wyszukać słynne osoby składające dziękczynienie i proszące o błogosławieństwo. W zeszłym roku w kolejce udało mi się porozmawiać sekundę ze śpiewającą gwiazdą starszego pokolenia. Dostałam nawet od niej zdjęcie z autografem, ale niestety nie pamiętam kto to był. Pani wyglądała na dobrze po sześćdziesiątce zakonserwowana przez sporo operacji plastycznych. Swoją drogą, czy nie przypominają Wam od razu nasze polskie Boże Narodzenie? Wigilia potem pasterka? Obrzędy tak różne, tak od siebie odległe, a głęboko w środku tak do siebie podobne. 😉
Obserwując kulturę Hongkongu uznaję, że najważniejsze w Chińskim Nowym Roku są właśnie te trzy elementy: spędzanie czasu z rodziną, obdarowywanie się czerwonymi kopertami z pieniędzmi oraz pójście do świątyni. Ten ostatni zwyczaj traktowany jest tutaj jednak raczej luźno. Wielu ludzi odpala również petardy w grobowcach rodzinnych po to by odgonić złe duchy. Oprócz tego, istnieją jeszcze inne atrakcje, którymi cieszy się w tym okresie miasto, ale o nich napiszę już w następnym wpisie. Planuję bowiem dość intensywnie spędzić ten Chiński Nowy Rok i oczywiście przedstawić Wam szczegółową relację z obchodów w tym roku.
Wiecie spod jakiego chińskiego znaku jest tegoroczny rok? Czy ktoś z Was miał już kiedyś okazję uczestniczyć w Chińskim Roku w Hongkongu lub w Chinach? A może spędzacie go w Polsce ze swoimi wietnamskimi znajomymi?