O dzielnicy Central i jej mieszkańcach można przeczytać w jednym ze starszych postów: http://bit.ly/18xNaKo . Nie można jednakże pisać o Hong Kongu i nie wspomnieć o Mong Kok (旺角). Jest to obszar na stronie Kowloon. Przez niektórych ekspatów nazywany the dark side. Tutaj również miałam okazję mieszkać, z przyczyn właściwie ode mnie niezależnych, chyba najdłużej, ponieważ przez całe pół roku i muszę przyznać, że było to naprawdę wyjątkowe doświadczenie. Kiedyś nawet lubiłam tą dzielnicę ze względu na jej rozrywkowy charakter, dostępność wszelkiego rodzaju niedrogiego jedzenia i zakupów na każdą kieszeń, ale po jakimś czasie mieszkania tam staram się raczej omijać to miejsce z daleka.
Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że jest ilość osób na km2 jest tam największa na ziemi. Morze ludzi przewija się przez to miejsce każdego dnia o każdej porze. Tłumy, tłumy, tłumy… a jak wiadomo niestety w tłumach nie da się poruszać szybko, ani sprawnie.
Po drugie cała dzielnica ma bardzo specyficzny nieprzyjemny zapach. Jest tutaj wiele stanowisk z ulicznymi przekąskami, a wśród nich król odoru smelly tofu. Jest to tofu smażone na głębokim oleju i niestety ta przekąska pachnie obrzydliwie i jest to zapach bardzo intensywny.
Po trzecie, zanieczyszczenie powietrza stale utrzymuję się na wysokim poziomie. W mieszkaniu prawie nigdy nie otwierałam okien. Mija się to bowiem z celem. Otworzenie okna nie pozwala na przewietrzenie pokoju, ale raczej sprawia, że jest jeszcze bardziej duszno, a na świeżo umytych naczyniach niemalże od razu osadza się kurz. Naczynia właściwie trzeba myć dwukrotnie: przed i po użyciu. Po, ze względu na to, że resztki jedzenia przyciągają robactwo oraz niestety najgorszą zmorę mieszkania w starych budynkach -karaluchy. Przed, ponieważ od czasu poprzedniego umycia już zdążył osadzić się na nich kurz.
Kolejna sprawa to niestety zjawisko psychologii tłumu, w której ludzie niestety stają się mniej uprzejmi, bardziej agresywni i bardziej dziarsko walczą o swoje.
Hong Kong jest miejscem niezwykle bezpiecznym i wśród wielu międzynarodowych rankingów plasuje się na ostatnich miejscach pod względem ilości przestępstw (The Economist). Jeśli cokolwiek złego ma się zdarzyć to myślę jednak, że największe prawdopodobieństwo jest że stanie się to tutaj na Mong Kok.
Triady
To właśnie tutaj według miejskich legend, urzędują członkowie Triad – chińskich gangów. Mają oni rzekomo kontrolować część ulicznego biznesu oraz wszechobecnej prostytucji. Myślę, że dobrym wprowadzeniem do tego co dzieje się w tej dzielnicy pod osłoną nocy jest popularna również w Europie gra Sleeping Dogs, jeśli ktoś tak jak ja jest fanem gier video. Wielu obcokrajowców, a zwłaszcza tych, którzy nie znają chińskiego, w ogóle nie jest świadoma charakteru dzielnicy. Miejscowi jednak, słysząc, że ktoś mieszka na Mong Kok łapią się za głowę i drżą o bezpieczeństwo. Ja sama niestety miałam nieprzyjemną tu przygodę, co również w dużej mierze przyczyniło się do mojego negatywnego stosunku do tego miejsca.
Pomimo tego wszystkiego uważam, że odwiedzenie tej dzielnicy to absolutny must go, dla wszystkich podróżujących do Hong Kongu. To prawdziwie chiński obszar. Mieszka tutaj dużo starszych osób. Być może biedniejszych, ale z zapałem kultywujących dawne tradycje chińskie. Jest dużo sklepów z herbatą, kadzidełkami, wszelkiego rodzaju dewocjonaliami przeznaczonymi do czczenia przodków. Jest to również królestwo ulicznych bazarów, z których jednym z najpopularniejszych jest chyba Ladies’ market na Fa Yuan Street.
Ladies’ market
Na tym bazarze ciągnącym się właściwie przez długość całej dużej ulicy można dostać właściwie wszystko co związane z kulturą chińską, począwszy od pałeczek i zastaw do picia herbaty, poprzez przyrządy do kaligrafii, aż po chińskie tradycyjne stroje i biżuterię. Są oczywiście również podróbki znanych marek, designerskie torebki i buty od znanych projektantów. Nie jest to jednak dominujący towar, gdyż siedzibą wszelkich podrób jest pobliskie miasto ShenZhen, o którym na pewno jeszcze napiszę. Na Ladies Market wszystko jest niedrogie, w dużych ilościach i ze względu na cenę raczej niezbyt wysokiej jakości. Na bazarze trzeba się targować. Sprzedawcy są raczej aroganccy i nie ma co się spodziewać obsługi, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni w centrach handlowych, ale można oczywiście zakończyć wizytę z niezłymi łupami zakupowymi, o które trudno w Europie.
Tim Ho Wan oraz Temple Street
Drugą niewątpliwą zaletą Mong Kok jest jedzenie. Na każdym kroku można natknąć się na dziadków sprzedających głęboko smażone przekąski na ulicy, na restauracje, przed którymi w porze lunchu i kolacji ustawiają się metrowe kolejki oraz takie, na 14 piętrze z tyłu jakiegoś budynku, do których zaprowadza uliczny naganiacz.
To tutaj do zeszłego roku miała swoją siedzibę jedna z najsłynniejszych restauracji dim-sum, czyli tradycyjnych hongkońskich przekąsek. Restauracja Tim Ho Wan stała się rozpoznawalna dzięki corocznej rekomendacji przewodnika kulinarnego Michelin. Jest to najtańsza restauracja polecana przez Michelin (http://www.telegraph.co.uk/travel/foodandwineholidays/7145607/Tim-Ho-Wan-restaurant-Hong-Kong-the-hottest-meal-ticket-in-town.html) . Jej pierwotna siedziba w Mong Kok nie przyjmowała rezerwacji i aby zjeść tutaj zazwyczaj trzeba było stać ogromnej kolejce, niekiedy przez kilka godzin. W tej chwili nieprzyjemności czekania można zredukować rezerwując odpowiednio wcześniej miejsce w innych oddziałach sieci. Miejsce na Mong Kok zostało bowiem przeniesione w inną część miasta, a dekoracje w innych restauracjach zestandaryzowano. Podobno nawet można się posilić dim-sum od Tim Ho Wan w Singapurze.
Oficjalna strona restauracji: http://www.timhowan.com/
Jest również ulica, gdzie taniego jedzenia jest w brut a pichcenie odbywa się całą dobę. To teoretycznie jest już dzielnica Yau Ma Tei, ale atmosfera Mong Koku jest wszechobecna. Na Temple Street można zjeść nawet o 2 w nocy. Na szybkie zaspokojenie głodu są uliczne przekąski, na dłuższe spotkanie towarzyskie polecany jest hot-pot (gorący kociołek) albo Korean BBQ (koreański grill).
Myślę, że aurę tego miejsca bardziej niż słowa oddadzą jednak zdjęcia oraz video powyżej. Przybywanie na Mong Kok to krok w stronę bliższego zrozumienia dynamiki kultury chińskiej; jej różnorodności i kolorytu.